Strona:Edgar Allan Poe - Nowelle (tłum. Niedźwiecki).djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nigdy jeszcze nie byłem w takiej pełni świadomym moich zdolności i mego sprytu, jak owej nocy. Zaledwie byłem w stanie powstrzymać wyrywający mi się z piersi okrzyk radości z tego powodu. Pomyśleć, że stałem na progu jego pokoju, otwierając całkiem nieznacznie a coraz więcej i więcej drzwi, a on we śnie nawet nie przypuszczał, co ja w tej chwili robię! Przedstawiając to sobie, nie mogłem się wstrzymać od tłumionego chichotu. Być może, że mnie usłyszał, gdyż poruszył się nagle na łóżku w tejże chwili, jakby go coś przestraszyło. Pomyśli ktoś, że dałem drapaka co żywo?
Bynajmniej! Przedewszystkiem w pokoju było ciemniuteńko, bo stary zamykał szczelnie okienice z obawy przed złodziejami. Wiedząc tedy, że otwierania drzwi spostrzedz nie może, starałem się z wytrwałością niezachwianą uchylać je coraz więcej i więcej.
Nareszcie wsunąłem głowę do wnętrza zupełnie i właśnie miałem zamiar otworzyć klapę ślepej latarki, gdy w tem palec mój, zsunąwszy się z haczyka klapy, zgrzytnął, a stary, podnosząc się w łóżku, zawołał:
— Kto tu?
Wstrzymując się od wszelkiego poruszenia, milczałem. Przez ciąg całej godziny ledwie miałem odwagę oddychać, nie pozwalając jednak nawet drgnąć powiece; przez cały ten czas wszakże nie usłyszałem już nic więcej, jak gdyby się stary