Do tej pory Pollyana pozostawiona samej sobie, znajdowała zawsze mnóstwo ciekawych zajęć w obszernych i miłych pokojach, a poza tym miała towarzystwo w osobach Mary, Jennie, Bridget i Perkinsa. Dzisiaj jednakże Mary głowa bolała, Jennie zajęta była przymierzaniem nowego kapelusza, Bridget piekła placek z jabłkami, a Perkinsa dziewczynka nigdzie znaleźć nie mogła. Poza tym był wyjątkowo piękny wrześniowy dzień i nic wewnątrz domu nie mogło być tak urocze, jak jasne promienie słońca i świeży powiew wietrzyka na dworze. Pollyanna więc wyszła z domu i szybko zbiegła po kilkunastu szerokich kamiennych stopniach.
Przez pewien czas obserwowała w milczeniu ładnie ubranych mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy przechodzili obok domu, lub też wolniejszym krokiem kierowali się w stronę parku, do którego wchodziło się z tej samej Avenue. Potem Pollyanna uczyniła śmiałe postanowienie, ośmieliła się zejść na chodnik i poczęła się rozglądać, najprzód na prawo, potym na lewo.
Zdecydowała, że i ona właściwie mogłaby pójść na spacer. Pogoda była wyjątkowo prześliczna, a właściwie do tej pory jeszcze Pollyanna nie odbyła żadnego prawdziwego spaceru. Krótka odległość do szkoły i z powrotem zasadniczo nie wchodziła w rachubę. Trzeba przecież któregoś dnia się zdecydować. Pani Carew na pewno nie będzie się gniewała. Czyż nie powiedziała jej, że może robić, co jej się żywnie podoba, byleby nie zadawała tych ciągłych, natarczywych pytań? Pollyanna miała przed sobą całe długie popołudnie. I pomyśleć tyl-
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/53
Wygląd
Ta strona została skorygowana.