Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do pokoju plecami, stali Jamie i Sadie Dean. Przy drugim oknie, również odwróceni, szeptali ze sobą czule pan Carew i John Pendleton.
Pollyanna uśmiechnęła się tak uroczo, że Jimmy już bez wahania pocałował ją znowu.
— Ach, Jimmy, czyż to wszystko nie jest nadzwyczajne? — wyszeptała cichutko dziewczyna. — I ciotka Polly już teraz wie o wszystkim i przestała się sprzeciwiać. Nawet czuje się dzisiaj lepiej. Jest taka uradowana, a ja jeszcze więcej. Wiesz, Jimmy, że zaczęła nawet grać w moją grę. Nie masz pojęcia, jak się z tego cieszę!
Jimmy odetchnął głęboko, a radość przepełniająca jego serce była tak wielka, że graniczyła prawie z bólem.
— Da Bóg, mała dziewczynko, że zawsze będziesz się cieszyła, — powiedział nieśmiało, przyciągając ją bliżej do siebie.
— Jestem pewna, że tak będzie, — westchnęła Pollyanna, patrząc nań z ufnością.

KONIEC