Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przygody, które przeżyłem wówczas pod jednym dachem z Ralfem! Dzisiaj wydaje mi się ten epizod mojego życia bardzo oryginalny i zajmujący, lecz wówczas dni płynące wydawały mi się szare i bezbarwne, już choćby ze względu na oświetlenie, które nie pozwoliło mi widzieć nawet Ralfa. Miałem stale Lecz wówczas Ralf chciał mieć spokój etaointaoin uczucie, że rozmawiam z duchem. Dopiero przy świetle elektrycznem znikało to niesamowite wrażenie. skłonny do pogawędki, ponieważ przez kilka godzin czekał na okazję, aby móc bezkarnie zaświecić światło i oddać się czytaniu. Z śmieszną, komiczną powagą i wręcz dziecinnym uporem przeprowadzał Raffles swoją idjotyczną kurację. Godzinami całemi leżał wyciągnięty na łóżku nad książką, na której widniał krążek światła elektrycznego wielkości deserowego talerza. Nie wypadało mi nic innego, jak pójść za jego przykładem i rozczytywać się w lekturze kryminalnej, straszliwej w swojej grozie, i w gruncie rzeczy obcej mojej naturze. Nieraz czułem dreszcz przerażenia, przechodzący mnie niby prądem elektrycznym od czubka głowy, aż po pięty. Byłem tak zniecierpliwiony i zdenerwowany tego rodzaju trybem życia, że często nachodziły mnie najrozpaczliwsze pomysły. Pragnąłem dokonać czegoś rewelacyjnego, zdumiewającego, niezwykłego, aby wreszcie obudzić Ralfa z jego martwoty. Razu pewnego zdobyłem się nawet na takie bohaterstwo, że przerwałem ogólną ciszę silnem uderzeniem we wszystkie klawisze fortepianu. Nic dziwnego — sposób w jaki mnie Ralf traktował, był oburzający. Byłem dla niego przedmiotem, powietrzem, niczem.
Dzisiaj uznaję roztropność Ralfa i widzę, jak mądrem i przewidującem było jego postępowanie, zwłaszcza unikanie wszelkiego hałasu. Także jego tajemnicze, samotne wycieczki, na które nigdy nie brał