Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W takim razie pójdziemy tam obydwaj, Bunny. Baję ci na to słowo honoru, że sprawa nie pociągnie za sobą żadnych zgubnych konsekwencyj, jeżeli się odpowiednio zachowamy. Przedewszystkiem nie wolno nam napierać, aby pokazano nam pamiątki po Rafflesie, ani nawet zdradzać nazbyt wielkiego zainteresowania się niemi. Wszelkie pytania mnie pozostaw. Stanowi to dla mnie korzystną sposobność wybadania, czy w Scotland Yard przeczuwają moje zmartwychwstanie, czy też nie myślą o tem zupełnie. Jako rekompensatę za twoje troski i niepokoje obiecuję ci doskonały kawał.
W piękne, ciepłe popołudnie jesienne, w którem jedynie nisko stojące słońce zapowiadało zbliżającą się zimę, podziwialiśmy z Westminster Bridge malowniczy kompleks gmachów, których ostre zarysy odcinały się wyraziście od tła niebios. Przyznam się jednak, że jedynie Ralf z zupełnym spokojem oddawał się obserwacji pięknego widoku; ja sam byłem zanadto zdenerwowany i podniecony tem, co nas oczekiwało i czy Ralf nie mylił się w swoich przypuszczeniach, spodziewając się po tych odwiedzinach wyłącznie niewinnej rozrywki. Niechaj jednak czytelnik sam osądzi, czy moje przeczucia były uzasadnione.
Przeszliśmy więc w tym nastroju progi groźnego przybytku i spoglądaliśmy nieustraszenie w oczy srogim urzędnikom, którzy ziewali z nudów, ani przypuszczając, kogo mają przed sobą, i wskazywali nam drogę z wyszukaną uprzejmością. Lecz nawet w tej pozornie zupełnie jasnej sytuacji było coś niesamowitego. Przez kilka minut staliśmy na podeście schodów, pozostawieni sami sobie. Ralf wyzyskał tę chwilę na przelotne ogarnięcie wzrokiem sytuacji, podczas gdy ja przypatrywałem się