Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wał na mnie wrodzonym wdziękiem swoim, humorem zabarwionym melancholią, ile razy dotykało się zasad moralności. Były w nim głębie ducha, wywołujące u drugich poważniejsze uczucia i myśli. Dziwić się nie możesz, że słuchając go, odczuwałam coraz większy żal, iż taki człowiek miał się zmarnować; zaczęłam więc błagać Raffles’a ze łzami, iżby porzucił występne rzemiosło swoje. Udawał, że nie pojmuje znaczenia tych słów, a potem zmroził mnie jakimś niewczesnym żartem, który wówczas boleśnie raził uszy moje, lecz którego intencye później zrozumiałam. Na pożegnanie gdy chciałam uścisnąć go za rękę, pan Raffles cofnął dłoń swoją, i twarz jego sposępniała nagle, wyrażając głęboki smutek. Potem odszedł w ten sam sposób, jak przyszedł, a nikt w domu nie domyślił się nigdy jego odwiedzin. Ty nawet o nich nie słyszałeś.
Pragnęłam poznajomić cię z tymi szczegółami, iżbyś wiedział, w jak szlachetny sposób przyjaciel twój usiłował nagrodzić wyrządzoną ci krzywdę; teraz odgaduję, dlaczego trzymał on to w tajemnicy. Późno bardzo, więc rzecz wytłomaczę w kilku słowach:
Przyrzekłam panu Raffles’owi, że napiszę do ciebie i zobaczę się z tobą. Na odezwę moją wszelakoż nie otrzymałam odpowiedzi, nie doszła, jak się przekonałam, rąk twoich; składała się z kilku słów tylko, bo więcej pisać nie mogłam; karteczkę wsunęłam do jednej z książek, jakie mi dałeś. Po kilku latach zwrócono mi owe książki, zabrane z twego pokoju; nie musiałeś do nich zaglądać, gdyż znalazłam w nich mój bilecik. Wysyłać go ponownie było za późno; przypuszczano, że pan Raffles utonął i rozgłoszone zostały wasze przekroczenia. Ja mimo to nie zmieniłam przeko-