Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pytałem dlaczego nie wspominał mi o zaprowadzonem ulepszeniu, skoro nie mieliśmy dla siebie wzajemnie tajemnic.
— Widzę, że chciałeś szukać w pace ukrycia przedemną — wymawiałem przyjacielowi.
— Gdybym uciekał od ciebie — rzekł Raffles — świadczyłoby to, że mizantropia moja przybiera tak wielkie rozmiary, iż wyświadczyłbym ci usługę przyjacielską, unikając towarzystwa twego.
— W każdym razie nie mogę ci przebaczyć dzisiejszego postępku — zauważyłem z goryczą.
— Dla czego miałbyś mieć o to do mnie pretensyę? Mój postępek nie był z góry obmyślanym planem; zamiar ten nasunął mi dostojny urzędnik policyjny, znajdujący się razem z nami w sali.
— Nie słyszeliśmy cię odchodzącym stamtąd! — szepnąłem z mimowolnym podziwem — wykryje się jednak wszystko z czasem — dodałem szorstko.
— Dla czego ma się wykryć, Bunny?
— Wyśledzą nas wskutek zaprodukowanej karty wejścia.
— Czy ci ją odebrali?
— Nie, lecz słyszałeś przeciek, jak mało osób zwiedza muzeum Scotland Yard’u.
— Tak jest, niekiedy w ciągu całych tygodni nie zgłasza się nikt obcy dla oglądania zbiorów. Na zadane przezemnie pytanie, udzielił nam tego objaśnienia anemiczny młodzieniec. Czyż cię to nie przekonywa, Bunny, że przy szczęśliwym zbiegu okoliczności upłynąć może jakie trzy tygodnie, zanim spostrzegą brak zabranych z muzeum przedmiotów? Z resztą dla czego mieliby nas podejrzewać? Ja wyszedłem niepostrzeżenie, a ciebie nagłe moje odejście tak rozgniewało, że nie