Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przepowiadałem, była skromnie ubraną; na szyi miała sznur pereł, ale nie połyskiwały na niej szmaragdy i brylanty, nie przyozdobiła włosów djademem. Ścisnąłem dłoń Raffles’a, wyrazem twarzy objawiając tryumf z mojej domyślności, on zaś skinął potakująco głową, wskazując na liczny szereg zebranych dokoła stołu myśliwych. Z wyjątkiem jednego niedorostka, widocznie syna gospodarzy, wszyscy byli w wieczorowych strojach i w różowych humorach. Olbrzymi mężczyzna z dużą łysą głową i sumiastymi czarnymi wąsami siedział na miejscu zajmowanem dawniej przez biednego mego ojca; ten człowiek tam, gdzie były niegdyś urodzajne nasze winnice, zbudował swoje stajnie i obory; przyznać jednak muszę, że wyglądał na dobrodusznego hreczkosieja, gdy ze zwieszonym podbródkiem przysłuchiwał się kłamliwym przechwałkom Nemrodów, wygłaszających swoje trofea, lub wykrętnym tłumaczeniem tych, którzy usprawiedliwiali chybione strzały. Słuchaliśmy niedorzecznych bajeczek krótką chwilę, póki nie przypomniałem sobie ciążącej na mnie odpowiedzialności i nie powiodłem Raffles’a na drugą stronę domu od tyłu.
Wejść do tego domu było zadaniem nie trudnem; ów łatwy dostęp, straszył mnie dawniej za czasów dzieciństwa, kiedy jakby przez dziwną ironje losu, obawa najścia złodziei prześladowała mnie nieustannie i co noc zaglądałem pod łóżko, czy który z nich nie zakradł się przypadkiem.
Okna weneckie na dole sięgały do balkonów na pierwszem piętrze, o żelazną ich balustradę łatwo można było zaczepić mniej nawet misternie obymyśloną od naszej drabinę sznurową. Raffles ten sznur miał okręcony dokoła pasa a szczeble ukryte w kiju bam-