Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Uwolnij mnie od tego idyoty — szepnąłem do niego — ja sam zamelduję o kaadzieży w biurze policyi. Niech twoja kobieta postara się doprowadzić do porządku mieszkanie w czasie mej nieobecności i zepsuty zamek naprawić każe.
To rzekłszy, wsiadłem do pierwszej napotkanej dorożki, ale zamiast do biura policyi, podążyłem do Raffles’a.
Mój przyjaciel sam drzwi otwierał; nie widziałem go nigdy tak wyświeżonym, starannie ubranym jak owego marcowego poranku, w którym wyglądał jakby odmłodzony tchnieniem wiosny.
Dlaczego spłatałeś mi figla do licha? — pytałem.
— Bo uznałem właściwem nadać podobny obrót sprawie — odparł, częstując mnie papierosem.
— Nie rozumiem twoich intencyi.
— W jakim celu złodziej wywoływać może przyzwoitego gentlemana z domu?
— Nie domyślam się tego.
— Rzecz prosta: aby go okraść — mówił Raffles promieniejący radością.
— Z jakiejże racyi jednak mnie zamierzałeś okradać? — dowiadywałem się.
— Musimy wolne pole zostawić wyobraźni panów policyantów, kochany Bunny, lubo dochodzenie przyczyn ułatwimy im czynionemi zeznaniami, gdy będzie na to pora. Wszak Maguire prowadząc nas w nocy raz pierwszy do swego domu, przechwalał się na ulicy trofeami swemi, a ty wspominałeś wtedy również o posiadanych kosztownościach. Rozmowa wasza podsłuchaną została przez sprytnego rzezimieszka, który okradł was obu jednej i tej samej nocy.