Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyszłej powieści; naraz rozpogodził oblicze i zawołał uradowany.
— Znalazłem wyjście z trudnego położenia, Bunny! Wypiłeś trochę złowrogiego płynu, lubo nie tyle co atleta i jego towarzysze?
— Doskonała myśl! — potwierdziłem — nalegali tak bardzo, że w końcu zgodziłem się wypić ćwierć kieliszka mniemanej starki.
— Popadłeś wskutek tego naturalnie w drzemkę, lubo rozbudziłeś się wcześniej od drugich. Korzystając z waszego snu, uciekłem, a wraz ze mną znikły: drogocenny pas, srebrne popiersie i tabliczka złota. Spostrzegłszy kradzież, usiłowałeś zbudzić twoich towarzyszy, co ci się nie powiodło na nieszczęście. W tem położeniu, co mogłeś zrobić?
— Wezwać policyę? — pytałem z niedowierzaniem, nie mogąc odgadnąć planów Raffles’a,
— W tym celu głównie zaprowadzono tu jak widzisz telefon — dowodził mój przyjaciel — Na twojem miejscu przywołałbym policyantów bezzwłocznie. Nie miej z tego powodu miny tak przrażonej Bunny, dobrzy to, łatwowierni ludzie, a co masz im do powiedzenia, stanowi nic nie znaczący drobiazg wobec potwornych bajek, jakie z mojej łaski przełknęli niejednokrotnie gładko. Jest tylko jeden szczegół, mogący nam przyczynić kłopotu — dodał zafrasowany.
— Sądzisz, iż zechcą dochodzić, że mnie wzywałeś do telefonu?
— Gotowi to zrobić — przytwierdził Raffles.
— Ja nie wątpię, że im myśl podobna zaraz przyjdzie do głowy, mówiłem z niepokojem. Te same wnioski tworzyli gburowaty atleta i jego sekretarz, tak że uznałem właściwem chwycić dyabła za rogi i oświad-