Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ma dom ładny? — pytał Raffles, zajęty oglądaniem swojej srebrnej cygarnicy.
— Szczyt komfortu — odparłem — wszak znasz domy w dzielnicy Palace Gardens?
— Nie tak dokładnie, jakbym tego pragnął.
— Jego najokazalszy w szeregu innych pałaców. Dumny lord, bogaty jak Krezus, posiada swą rezydencyę wiejską wśród murów stolicy.
— Jak urządzone są okienice? — pytał Raffles od niechcenia.
Cofnąłem rękę, nie przyjmując cygara, które mi podawał. Spotkały się nasze oczy; w jego wzroku był błysk złośliwej filuteryi, wyraz szatańskiego zuchwalstwa, czyniący ze mnie powolne jego narzędzie wtedy i zawsze do ostatniej chwili. Zrazu jednak stawiłem opór hypnotyzującemu wejrzeniu, odpłacając je zimnym jak stal rzutem oka. Raffles nie potrzebował wypowiadać planów swoich; czytałem je dokładnie na jego uśmiechniętej o wydatnych rysach twarzy. Odsunąłem krzesło ze stanowczością, świadczącą o postanowieniu mojem.
— Cóż z tego, choćbym znał ich urządzenie — rzekłem — dom, w którym podejmowano mnie gościnnie obiadem; w którym widziałem; dom gdzie ona spędza całe miesiące! Nie tłómacz wyraźniej twych myśli, Raffles, inaczej wstanę i wyjdę bezzwłocznie.
— Nie uczynisz tego przed wypiciem kawy czarnej i likierów — odparł mój towarzysz ze śmiechem. — Wypal pierwej prawdziwie królewskie cygaro, pozwalając zrobić sobie uwagę, że skrupyły twoje zaszczytby ci czyniły, gdyby stary Carruther mieszkał jeszcze w rzeczonym domu.
— Chcesz dowodzić, że on tam już nie mieszka?