Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dy przydać się mogą. Wdzięczny sobie jestem, że o nich nie przepomniałem tym razem.
Sądziłem właśnie, iż tu jadąc o takich narzędziach zapomniećby należało — wymawiałem przyjacielowi z żalem.
— Powinieneś się cieszyć, że wypadło inaczej — odparł z uśmiechem mój towarzysz — Chcę zmusić starego Nasmyth‘a do wniesienia składki na rzecz zamierzonej fundacyi, a cyfra ofiarowanej sumy, przyrzekam, będzie wysoką! Szczęście tedy prawdziwe, że nie przepomniałem wziąć z sobą moich wytrychów. Raczysz mi pomódz? tak, czy nie? Jeśli się godzisz, przyłóż skutecznie rękę do dzieła, w przeciwnym razie odejdź bezzwłocznie...
— Nie bądź takim raptusem — mówiłem zasępiony — uplanowałeś to niewątpliwie z góry, inaczej nie byłbyś zabierał narzędzi.
— One są jakby częścią nieodłączną mego ubrania, kochany Bunny, kładę je do kieszeni, przywdziewając strój wieczorowy. Co do tego nędznego banku, nie myślałem o nim wcale, a tem mniej przypuszczałem, że obowiązkiem dobrego obywatela będzie zaczerpnąć z niego jakie sto funtów sterlingów, nie kwitując z odbioru pieniędzy. Nie mam intencyi zabierać więcej; nie jestem dziś w sztosie. Plan mój zresztą nie naraża cię na żadne ryzyko. O ile mnie przyłapią, wypiję trochę nawarzonego piwa, nie ponosząc wielkiego szwanku. Śliczny epilog po zajściu na meetingu. A przyłapią mnie niechybnie, jeżeli będziemy czas tracili na niepotrzebną gawędkę; ruszaj zatem do łóżka, jeśli nie masz odwagi dać szczutka „staremu Brutusowi”.