Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Rozeszli się już wszyscy na spoczynek? — pytałem.
— Mieszkańcy tutejsi oddawna we śnie pogrążeni. Ostatni wróciłem do domu. Czemu o to pytasz?
— Bo nasza nocna wycieczka, mogłaby wydać się im dziwną.
Raffles uśmiechał się filuternie, lubo była to najniewinniejsza, pełna komizmu filuterya.
— Nie będą nas słyszeli Bunny — zapewniał — wyjdę cicho; czyniłem to nieraz za dawnych dobrych czasów. Nie mam złych intencyi, a jeśli zechcesz iść ze mną, pokażę ci, jak niegdyś urządzałem podobne sztuczki.
— Wiem o używanych przez ciebie sposobach; miałeś przy sobie sznur, po którym się spuszczałeś.
Mój towarzysz spoglądał na mnie przymrużonemi oczami, z wyrazem zbyt żartobliwym, iżby obrażać się za to można.
— Sądzisz kochany Bunny — mówił — że jednego i tego samego środka zawsze używałem do przeprowadzania planów moich? Jestem dość sprytnym, iżby mieć zawsze w rezerwie gotowe pomysły; zobaczysz jakie figle płatałem za dni studenckich. Zdejm buty i włóż pantofle; zgaś świecę, a za dwie minuty będę czekał na ciebie przy schodach.
Spełniłem polecenie jego; dał znak milczenia i szedł na palcach, co czynił rozmyślnie jakby dla zabawki, podczas gdy ja uważałem to za konieczny warunek ostrożności, tak bałem się najlżejszym szmerem zbudzić którego z lokatorów. Zeszliśmy do sieni głównej, skąd łatwo frontowemi drzwiami można było wyjść na ulicę. To jednak nie dogadzało Rafles’owi; prowadził mnie przejściem zasłoniętym firanką zieloną na kory-