Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

studenckim zwyczajem. Ale Klara domyśliła się wszystkiego, słysząc ich sprzeczkę, dostrzegła jak broń przynoszono. O oznaczonej godzinie, kiedy już zamierzali wzajemnie godzić na siebie, wbiegła, by rzucić się pomiędzy walczących.
— Szaleńcy! — zawołała, łkając, — mnie najprzód zabijcie: bo czy brat mój zabije mi narzeczonego, czy narzeczony brata, w obu razach żyć mi niepodobna.
Na te tkliwe słowa Lotar opuścił broń zawstydzony. Jednocześnie Nathanael dotknięty wyrzutem uczuł w sercu całą moc swego przywiązania do Klary. Rzucił precz rapier i padł jej do nóg.
— Ach! czyż zdołasz przebaczyć mi to kiedy, Klaro moja? jedyna moja! najukochańsza moja! — rzekł ze łzami. — Przebaczysz-że mi to kiedy, bracie mój Lotarze?
Wzruszył się Lotar tą głęboką boleścią przyjaciela. Otworzył ramiona, i padli sobie w objęcia, poprzysięgając odtąd być sobie braćmi do śmierci. Był to jeden z najszczęśliwszych dni w życiu Klary.
Nathanael uczuł ulgę, jakby ogromne jakieś brzemię odwalił sobie z piersi. Raz, silny postawiwszy opór tajemniczej potę-