Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 01.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a inne na uboczu zostawiająca, zawiera w sobie coś nienawistnego.
Hubert rozpiął kamizelkę od góry do dołu, jak człowiek, który chce ulżyć uciśnionej piersi, zanurzył jedną rękę w żabotach, a drugą ujął się pod boki, i wykręciwszy się na jednej nodze, jak w tańcu, rzekł:
— Co jest nienawistnego, zrodzić mogła tylko nienawiść... — a potem zaśmiawszy się szyderczo, dodał: — Jakże łaskawym jest dziecię majoratu, iż z biednym żebrakiem raczy się dzielić swemi pieniędzmi.
Jakby na umartwienie brata, Hubert usadowił się na dłuższy pobyt w pokojach, które mu wyznaczone zostały w bocznym pawilonie. Zauważono, iż często długie miewał rozmowy ze starym marszałkiem, który nawet chodził z nim niekiedy na polowanie na wilki. Rzadko się pokazywał i widocznie unikał spotkania się z bratem sam na sam, co właśnie temu ostatniemu było bardzo na rękę. V. poznał dobrze, jak przykrym był podobny stosunek między braćmi, przekonał się także, jak nieznośnym był sposób postępowania Huberta we wszystkiem, co mówił lub