Strona:E. Korotyńska - Karusia.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

braciszka i naszej kózki... Nie zostanę tu na noc, bo każda chwila mi droga. Dziękuję panu za dobre serce, już idę.
Ale zacny człowiek wiedział, gdzie szukać jej Michasia. Widział u cyganów jasnowłosego chłopca i zaprzęgłszy do bryczki, pojechał z Karusią, aby dognać niegodziwców i odebrać chłopaka.
Udało mu się to w zupełności. Wkrótce dostrzegli idącego za bandą cyganów zawodzącego żałośnie dzieciaka. Po krótkim przemówieniu do króla cyganów, zabrano chłopca i kózkę i zwrócono Karusi.
Cieszyli się wszyscy, a z nimi i Magda, skacząc i wyśpiewując radośnie.