Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stąpić na arenie. Nie wie on o tem, że chcę wykupić ciebie, drogi ojcze, z niewoli. I wygram — i wykupię. Wiesz, że cena zwycięztwa wynosi podwójny okup. Nabędę sklepik, będę sprzedawał wino i oliwę... a ty, ojcze, będziesz sobie odpoczywał po trudach na słońcu.
— Kochany mój chłopcze, jakkolwiek szlachetne są twe pobudki, nie chcę tego. Gotujesz się do występnego czynu. Czyż mogę się zgodzić na to, abym zyskał wolność za cenę życia innego człowieka? Przekładam niewolę.
— Dziwaczysz, ojcze! Toć ci ludzie, z którymi walczę, to są zwierzęta, łaknące krwi. I jeżelim wszedł w ich kompanję, to z musu, aby zyskawszy wolność dla siebie, wybawić ciebie z kolei! Jeżeli twoje bóstwo jest naprawdę dobre, to winno czyn mój pochwalić. Ale nie jest ono tak dobre, biedny ojcze, skoro splątało tak twoje myśli, że już nie chcesz wolności, acz wyznajesz, że cierpisz w niewoli, zmuszony przez pana kłaść placki przed bożkami domowymi, Lares. Twoja wiara uczyniła ci tylko bardziej gorzkim twój trud, który dawniej pełniłeś cierpliwie, a dziś poddajesz mu się z ciągłą trwogą, że grozi ci jakieś piekło, gorsze stokroć od naszego Tartaru...
— O gdybyś mógł słyszeć Olinta!... Jego wymowa pouczyłaby cię, jak błądzisz — westchnął stary.
— Nie chcę nikogo słuchać, prócz tego głosu, który krzyczy w mojej piersi, że wolność jest dobrem najwyższem i każę mi ciebie wyzwolić. Pobłogosław mi, ojcze, na walkę, bo już muszę odejść.
Rozczulony starzec, jakkolwiek nie podzielał poglądów syna, wyciągnął nad jego głową drżącą rękę.
— Niechaj niebo widzi twoją zacność i wybaczy ci twoją pomyłkę.
Gladjator odszedł.
Za chwilę do progu zbliżyła się trzecia osoba.