Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —
dzie te szalone bystre fale, które uderzały o brzeg z gwałtownością.
W tejże chwili jakaś olbrzymia sieć owinęła go od stóp do głowy i nie pozwoliła się wymknąć. Zaplątały się nogi, zakryły się oczy, a gdy je mógł podnieść ujrzał przerażającej brzydoty twarz wielkoluda, który wołał z tryumfem: — Mam go! mam go nareszcie!
Straszna ręka ścisnęła chłopca za gardło i podniosła do góry wraz z siatką, obrzydliwe usta krzyczały z wściekłością nierozumiałe dla niego wyrazy, wreszcie zemdlał chłopczyna i nie wiedział, co się z nim dzieje i dokąd szybuje w przestworzu.
A olbrzym unosił go w powietrzu, myśląc, że ta odrobina nie porusza się dlatego, że nie żyje...
Chłopiec ocknął się wkrótce i przypomniał o tem, co go spotkało.