Strona:Dzieje Baśki Murmańskiej.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakie im w nowej sytuacji pozostawały. Pierwszy — znajdował się o 250 mil morskich na lądzie stałym, drugi — tuż pod niemi wprawdzie, o 3.000 stóp tylko, ale — na dnie oceanu. Wybrały drogę dłuższą.
Potęga wiatru rosła, wydmuchując z wodnej otchłani nieskończone łańcuchy wysokich fal. Olbrzymie bałwany o płetwiastych, załamanych grzbietach toczyły się jeden po drugim nakształt lewiatanów[1], przewracających się wśród ciężkiego pluskania z boku na bok. Ryczało morze, ryczała wniebogłosy stara niedźwiedzica, borykająca się z nawałą. Baśka, uczepiona ze wszystkich sił pyszczkiem do kosmatego uda matki, zamknąwszy szczelnie swe szczenięce jeszcze, nawpół ślepe oczka, płynęła niby łódka, holowana przez statek. Na progu życia poznała, co to jest wielki strach.
Po czterdziestu ośmiu godzinach walki z wiatrem, wodą i przestrzenią, wydostały się wreszcie na upragniony ląd. Śnieg, leżący tam grubemi zaspami, wydał się im czemś tak wygodnem i błogiem, jak zdrożonemu włóczędze — ciepła pierzyna. Odrazu zakopały się w nim z głową i spędziły dwie doby bez ruchu. A pomimo wielkiego odrętwienia czuły w sobie dotkliwie wszystkie swe kości naraz i każda zosobna.

Jeszcze po tem epickiem[2] exodus[3], nie zeszedł tydzień czasu, a już rozpoczęła się edukacja Baśki.

  1. lewiatan — bajeczny potwór morski.
  2. epicki — opowiadający, mający związek z poezją epicką, t. j. opowiadającą.
  3. exodus — koniec, wyjście, tu odnosi się do podróży wśród lodów.