Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/40

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    —   30   —

    rych cię kocham, bo choć miłość bierze czasami rozum za swojego tłómacza, nie bierze go nigdy za swojego radcę. Nie jesteś młoda, i ja też nie dzisiejszy; z tej więc strony jest między nami sympatya. Jesteś wesoła, ja też nie płaksa; ha! ha! tem przeto więcej jeszcze między nami sympatyi. Lubisz wino, ja go też za kołnierz nie wylewam; mogłażbyś pragnąć więcej sympatyi? Niech więc to wystarczy, pani Page, (jeźli miłość żołnierza może wystarczyć) aby ci wytłómaczyć, dlaczego cię kocham. Nie powiem: lituj się nade mną, bo to nie żołnierskie wyrażenie, ale powiem: kochaj mnie.

    Czy noc, czy dzień biały,
    Zimno, czy upały,
    Gotów dla twej chwały
    Poświęcić się cały
    Na dzidy i strzały
    John Falstaff“.

    A cóż to za Heród żydowski? O grzeszny, grzeszny świecie! Człowiek prawie na kawałki poszarpany wiekiem, chce uchodzić za młodego galanta! Jakież u dyabła nierozważne słowo ten flamandzki pijak w mojej rozmowie ułowił, aby śmiał atakować mnie w ten sposób? Toć on nie znajdował się trzy razy w mojem towarzystwie! Co ja mogłam mu powiedzieć? Nie byłam przecie podówczas szczodrą w śmiechu; odpuść mi panie Boże! Wniosę prawo do parlamentu o wytępienie tłustych ludzi. Jak mam się pomścić na nim? bo pomścić się muszę tak niewątpliwie, jak niewątpliwie brzuch jego ulepiony z pudyngu.

    (Wchodzi pani Ford).

    Pani Ford.  Pani Page, daję słowo, że szłam do ciebie.
    Pani Page.  A ja do ciebie, na uczciwość. Ale coś źle mi dziś wyglądasz.
    Pani Ford.  Nie, nie mogę temu wierzyć, bo mam dowody, że tak nie jest.
    Pani Page.  A jednak zdaje mi się, że źle wyglądasz.
    Pani Ford.  Niechże i tak będzie, choć, powtarzam, mogłabym dać