Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   184   —

Neryssa.  On sam, a wtedy dotrzyma ci słowa,
Kiedy na męża wyrośnie.
Bassanio.  Doktorze,
Będziesz mi słodkim nocy towarzyszem,
A gdy odjadę, spijże z moją żoną.
Antonio.  Dałaś mi życie, i z czego żyć dajesz,
Bo tu niemylne wyczytuję wieści,
Że me okręty wróciły szczęśliwie.
Porcya.  Słuchaj, Lorenco, młody mój sekretarz
Ma i dla ciebie dobre wiadomości.
Neryssa.  Za które żadnych kosztów nie wymaga.
Masz akt zapisu, którym żyd bogaty
Wszystkie wam skarby leguje po śmierci.
Lorenco.  O piękne panie, wy spuszczacie mannę
Na pustą drogę zgłodniałego ludu.
Porcya.  Już świta prawie; widać z waszych oczu,
Że wszystko jeszcze nie dosyć wam jasne;
Idźmy do domu; tam z nas wywód słowny
Możecie ciągnąć i wszystko wyświecić.
Gracyano.  Niech i tak będzie. Pierwszy wywód słowny,
Który z mej pięknej wyciągam Neryssy
Jest, czy chce czekać przyszłego wieczora,
Czy też spać woli, choć już świtu pora;
A gdy dzień przyjdzie, nocy będę wzywać,
Bym z sekretarzem akta mógł spisywać;
Odtąd zaś, póki stanie mi istnienia,
Jak własnych źrenic będę strzegł pierścienia.