Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   7   —

czeniem, szczególniej w stylu, są bardzo znaczne. W pierwszym, niezmiernie szybko po sobie, nie dając odetchnąć Falstaffowi, idą nieszczęśliwe próby, na które jest wystawiony. Między rzuceniem z kosza w błoto a kijmi, są tylko dwie króciuchne sceny. Zaledwie zabłocony Falstaff wrócił do swej gospody, pani Quickly i Strug nadbiegają, namawiając go na drugą próbę; poczem następuje rozmowa dwóch rywalów Fentona i Slendera z panną Anną Page i Falstaff spieszy na kije. W drugiej redakcyi rozkład już inny, porządek scen zmieniony, i trzy długie sceny dzielą od siebie dwie katastrofy.
Ostatnia przygoda w parku windsorskim, w pierwszym zarysie od bastonady dzieli się czterema scenami; w poprawnej komedyi jest ich siedm.
Dodano trzy nowe sceny, przygotowujące rozwiązanie: odwiedzin Struga i dwie z osobami, dążącemi na miejsce w parku wyznaczone. Ostatnia scena znacznie poprawiona. W pierwszej redakcyi, mniemane duchy, około dębu Herne śpiewają żartobliwe piosnki o dziewczętach, co poszły spać nie pomywszy misek, i prawnikach „z lisim wzrokiem“; w poprawnym znajduje się natchniona patryotyzmem pieśń o zamku windsorskim.
Nieskończona ilość drobnych rysów, dodatków pełnych humoru, odznacza wykończoną komedyę. W pierwszem wydaniu brak zupełnie wspomnienia o orderze Podwiązki, które później dołożono, w roku zapewne 1603, gdy protektor i przyjaciel Szekspira Southampton, po wstąpieniu na tron Jakóba, z więzienia został uwolniony i przyjęty do orderu.
Cały ten windsorski światek, jest, bez wątpienia, pochwycony żywcem z natury, są to postacie, które mutatis mutandis żyły, znane były i przypominały oryginały chodzące za życia Szekspira. Cała ludność małego miasteczka w głównych swych przedstawicielach się tu mieści; pochwycona z niezrównaną prawdą, humorem, temi rysy, co wiecznie pozostają prawdziwe i nigdy nie starzeją. Ileż to razy później dramatyczni pisarze, na nowo typy podobne podnosząc, odtwarzali je, nie mogąc dojść do tej łatwej doskonałości, z jaką geniusz od niechcenia na papier i deski je rzucił.
Falstaff — mówiliśmy już o nim — takiego Falstaffa