Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   156   —

położenie co dzień gorsze. Termin wypłaty żydowi już przeminął; a że dopełniając następnych warunków żyć nie mogę, wszystkie rachunki między nami będą pokwitowane, byłem cię ujrzał raz jeszcze przed śmiercią. Mimo tego jednak, słuchaj własnego tylko natchnienia; jeśli cię przyjaźń nie będzie naglić do powrotu, niech cię mój list nie nagli.

Porcya.  Mój drogi, odłóż wszystkie interesa
A spiesz się!
Bassanio.  Droga, żegnam się więc z tobą;
Spieszę do miasta, do mych przyjacieli;
Nie będzie winą snu ani pościeli,
Jeśli choć jedną powrót spóźnię dobą. (Wychodzą).


SCENA III.
Ulica w Wenecyi.
(Szajlok, Salarino, Antonio i Stroi wiezienia).

Szajlok.  Stróżu, bądź baczny. Nie mów o litości.
Głupi kto pieniądz gratis rozpożycza.
Stróżu, bądź baczny.
Antonio.  Słuchaj mnie, Szajloku —
Szajlok.  Chcę mieć mój oblig, muszę mieć mój oblig,
Przysiągłem na to — próżna gadanina.
Psem mnie nazwałeś, przód nim miałeś powód;
Gdy więc psem jestem, strzeż się moich zębów.
Doża wymierzyć musi sprawiedliwość.
Dziwię się, stróżu, że tak lekkomyślnie,
Na więźnia prośbę po mieście z nim chodzisz.
Antonio.  Proszę cię, słuchaj mnie, dobry Szajloku —
Szajlok.  Muszę mieć oblig, a nie chcę cię słuchać.
Muszę mieć oblig — nie mów do mnie więcej.
Nie chcę być miękkim, zapłakanym głupcem,
Potrząsać głową, wzdychać i ustąpić
Mych chrześcijańskich nieprzyjaciół prośbom.
Próżne gadanie — muszę mieć mój oblig! (Wychodzi).
Salarino.  Żyd ten przeklęty, ach, to pies najtwardszy,
Co kiedykolwiek żył pomiędzy ludźmi!