Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   92   —

Evans.  A i ty zapomnij swojej zaztrości, jeśli łaska.
Ford.  Nie będę odtąd wątpił o uczciwości mojej żony, dopóki nie zaczniesz palić do niej cholewek dobrą angielszczyzną.
Falstaff.  Czy mózg mój wystawiłem na słońce i do tego stopnia wysuszyłem, że nie miałem go dosyć, aby się nie dać złapać na taką wędkę? Czy i walijski kozieł będzie do mnie skakał? Czy mam nosić szłyk błazeński z walijskiego drelichu? To czas już, żebym się zadławił kawałkiem pieczonego sera.
Evans.  Nie topry ser na masło, a twój przuch to tylko samo masło.
Falstaff.  Ser i masło! Toż się tego doczekałem, że podrwiwa ze mnie człowiek, który z. angielszczyzny robi siekaninę? Ha, to dosyć, żeby wszystkie zachciałki miłosne i wszystkie nocne hulatyki z królestwa wypędzić!
Pani Page.  Czy mogłeś przypuścić, panie kawalerze, że gdybyśmy nawet wyrzuciły z serca uczciwość za głowę i ramiona, gdybyśmy bez skrupułu piekłu się oddały, czy mogłeś przypuścić, że i w takim nawet razie potrafiłby dyabeł natchnąć nas miłością do twej osoby?
Ford.  Co, do takiej lemieszki, takiego woru wełny?
Pani Page.  Wydętego człowieka?
Page.  Starego, zimnego, wywiędłego, z nieznośnym brzuchem?
Ford.  A potwarcy, jak szatan?
Page.  A jak Job ubogiego?
Ford.  A złego, jak jego żona?
Evans.  A ottanego porupstwu i szynkowniom, i krupnikowi i winu, i lipcowi i pijatyce, i klęciu i purtom i pijatykom?
Falstaff.  Dobrze, dobrze, strzelajcie do mnie, jak do kaczki; macie nade mną górę, jestem pobity, nie mogę odpowiedzieć nawet walijskiej flaneli. Nawet głupota jest dostateczną sondą, żeby mierzyć głębokość mojego szaleństwa; róbcie ze mną, co wam się podoba.
Ford.  Więc poprowadzimy cię do Windsor, panie kawalerze, do niejakiego pana Strugi, od którego wyłudziłeś pieniądze, podejmując się być jego rajfurem. Nie li-