Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znam moje serce, możesz mi więc wierzyć,
Że mu na zawsze będziesz obojętny,
Tak chrześcijańskiej mało w niem miłości,
(Skarżę je o to) że cię nienawidzi;
Byłoby lepiej, gdybyś sam to postrzegł,
A mnie wyznania przykrego oszczędził.
Kloten.  Ojcu należne gwałcisz posłuszeństwo.
Mniemany kontrakt z tym podłym nędznikiem,
Chlebem jałmużny karmionym, resztkami
Dworskiego stołu, nie, nie jest kontraktem;
Bo jeśli wolno pospolitej zgrai,
(A gdzie od niego pospolitszy chłystek?)
Łączyć się węzłem własnego wyboru,
(Za którym idą bachory z żebractwem),
Tobie odbiera od tego przywilej
Godność korony, i blasku jej plamić
Nie jest ci wolno z podłym niewolnikiem,
Lokajem w dworskiej liberyi, kuchcikiem,
Mniej, jeśli można.
Imogena.  Ha, grzeszne ladaco!
Gdybyś Jowisza samego był synem,
A takim został, jak cię teraz widzę,
Nie wartbyś jego zostać masztalerzem;
Byłoby laską zazdrość zbudzającą,
(Biorąc na wagę wszystkie twoje cnoty),
Gdybyś pod-katem w jego był królestwie:
Zbytek ten względów wszystkichby oburzył.
Kloten.  Bodaj zgnił cały!
Imogena.  Nie może go spotkać
Większe nieszczęście, niż gdy jego imię
Z twych ust wychodzi. Sukni jego nitka,
Co ciała jego raz jeden dotknęła,
Droższa jest dla mnie niż wszystkie twe włosy,
Choćby się każdy na ciebie przemienił. —
Pizanio! (Wchodzi Pizanio).
Kloten.  Każda sukni jego nitka?
Do kroćset dyabłów!
Imogena.  Biegnij do Doroty —