Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Każdy jej rozkaz ślepo wykonywaj,
Wyjąwszy, kiedy oddalić cię zechce:
W tem bądź nieczuły.
Kloten.  Nieczuły? Nie mogę.

(Wchodzi Posłaniec).

Posłaniec.  Królu mój, z Rzymu przybyli posłowie,
W ich liczbie Kajusz Lucyusz.
Cymbelin.  Mąż to zacny,
Choć w groźnych celach przybywa dziś do nas,
Nie on w tem winny. Musimy go przyjąć
Ze czcią należną temu, co go przysłał,
I z uprzejmością, do jakiej ma prawo
Przez wzgląd na mnogie względem nas zasługi.
Drogi mój synu, pośpieszysz za nami,
Skoro kochance twej dzień dobry powiesz;
W przyjęciu posłów będziesz nam potrzebny.
Idźmy, królowo.

(Wychodzą: Cymbelin, Królowa, Panowie i Posłaniec).

Kloten.  Jeśli się zbudziła,
Powiem jej słówko; jeśli nie, niech drzemie.
Hola! gdy łaska (stuka). Jestem tego pewny,
Że ma przy sobie dworskie swoje panie.
A gdybym której nasmarował ręce?
Złoto niejedne otwarło już wrota;
Kupiony złotem Dyany gajowy
Pod Strzelca ciosy sarny jej nagania;
Złoto uczciwych zabija, a zbawia
Wierutnych łotrów; czasem też prowadzi
Na szubienicę łotra i uczciwca.
Czego nie zrobi, czego nie odrobi!
Muszę wziąć jedną z jej dam za rzecznika,
Bo sam tej sprawy nie rozumiem jeszcze.
Hej! jeśli łaska. (Stuka, wchodzi Dama).
Dama.  Kto tam stuka?
Kloten.  Szlachcic.
Dama.  Nic więcej?
Kloten.  Tak jest, syn także szlachcianki.
Dama.  Niejeden krawca równie płaci drogo,