Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W cierpiących kościach zawołał: „dość tego!“
W którym milczący długo pokrzywdzony
Na krzesłach waszych zasiądzie i wytchnie,
Kiedy otyła i nadęta pycha
Zdychawicieje od trwogi.
1 Senator.  Młodzieńcze,
Gdy gniew twój jeszcze w myślach twoich istniał,
Nim miałeś siłę, a my trwogi powód,
Przez naszych posłów balsam odebrałeś,
Zdolny zagoić gniewu twego rany,
A zatrzeć ślady naszej niewdzięczności
Nadmiarem szczerej miłości dowodów.
2 Senator.  Pokorną prośbą i obietnicami
Tymona także przeobrażonego
Z naszem pogodzić pragnęliśmy miastem.
Niewdzięcznikami nie byliśmy wszyscy,
Nie zasługujem wszyscy na zagładę.
1 Senator.  Nie tych ramiona mur ten zbudowały,
Którzy niebacznie gniew twój podpalili,
Ni twoje krzywdy takiej są natury,
Aby te wieże, szkoły i trofea
Dla winy kilku w popiół się zmieniły.
2 Senator.  Już ci nie żyją, za których podnietą
Lud cię ateński na wygnanie skazał;
Myśl ich zabiła, że w sprawie tak ważnej
Przenikliwości tak mało dowiedli.
Wkrocz, dzielny wodzu, w bramy tego miasta,
Z rozwiniętymi pułków sztandarami.
Jeśli twa zemsta krwi ludzkiej jest głodna,
Zrób, na co ludzka wzdryga się natura
I weź mieszkańców krwawą dziesięcinę:
Niech hazard kostek wskaże tych, co muszą
Za resztę kości swoje hazardować.
1 Senator.  Nie wszyscy grzeszni, ani sprawiedliwie
Grzechy umarłych na żyjących karać,
Bo grzech nie spada dziedzictwem jak ziemia.
Więc, ziomku drogi, wprowadź twe zastępy,
Lecz wściekłość twoją za murami zostaw;