Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Naszych i twoich — objąć naczelnictwo,
A czeka na cię wdzięczność narodowa,
Władza bez granic, chwała i powaga.
Przy twej pomocy bez trudu odpędzim
Alcybiadesa zuchwałe napady,
Co podkopuje ojczyzny swej pokój,
Niby dzik wściekły.
2 Senator.  I ateńskim murom
Swym mieczem grozi.
1 Senator.  Dlatego, Tymonie —
Tymon.  Dobrze, panowie, zgoda: więc słuchajcie:
Gdy Alcybiades ziomków mych morduje,
Niech mu powiedzą w Tymona imieniu,
Że Tymon — o to nie troszczy się wcale.
Lecz, jeśli piękne zrabuje Ateny,
Za brody świętych ciągnąć będzie starców,
Czyste dziewice jeśli na łup wyda
Swych krwawych bestyi chuciom rozpasanym,
Niechaj wie o tem — idźcie mu powtórzyć,
Co Tymon mówi: Przez litość dla starców,
Dziewic, niemowląt, musi mu powiedzieć —
Że Tymon o to nie troszczy się wcale.
Niech co chce robi. O jego też noże
Bądźcie bez troski, póki macie gardła.
Co do mnie, niema jednego kozika
W całym obozie zbuntowanej tłuszczy,
Któryby nie był sercu memu droższy,
Niż gardło u was najprzewielebniejsze.
Teraz opiece bogów was polecam,
Jak zbójców stróżom.
Flawiusz.  Darmo czas tracicie.
Tymon.  Właśnie nagrobek mój komponowałem;
Jutro go będzie świat oglądać; długa
Mojego ciała i duszy choroba,
Widzę, zaczyna teraz się polepszać,
I nicość da mi wszystkiego dostatek.
Wy, żyjcie; męką waszą Alcybiades,
Wy bądźcie jego jak można najdłużej!