Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poeta.  Ani ja, mój panie.
Tymon.  Kocham was szczerze, dam chętnie wam złoto,
Tylko tych łotrów wygońcie od siebie,
Powieście, lub ich zakłujcie, utopcie,
A byle pozbyć wam się ich udało,
Wracajcie do mnie, czeka na was złoto.
Oba.  Powiedz, nam tylko, panie, ich nazwisko.
Tymon.  Ty po tej stronie, a ty stań po tamtej;
Zawsze dwóch razem: każdy z was samotny,
Ma jednak zawsze towarzyszem łotra.
(Do Mal.). Jeżeli nie chcesz, by tam, gdzie ty będziesz,
Dwóch łotrów było, uciekaj od niego.
(Do Poety). Jeśli chcesz bawić, gdzie tylko łotr jeden,
Opuść go, radzę. — Precz stąd! Umykajcie!
To dla was złoto, po któreście przyszli.
Za wasze dzieła, które dla mnie macie,
Oto zapłata! Precz, precz z moich oczu!
Zrób z tego złoto, jesteś alchemistą.
Precz, psy! Precz, łotry! (Wybiega za nimi, bijąc ich).

SCENA II.
Przed jaskinią Tymona.
(Wchodzą: Flawiusz i dwóch Senatorów).

Flawiusz.  Daremno chcecie z Tymonem rozmawiać,
On się albowiem tak zamknął sam w sobie,
Że mu obrzydło, co ludzką ma postać,
I sam chce zostać.
1 Senator.  Pokaż nam jaskinię:
Mamy rozkazy, chcemy ich dopełnić,
Musim z nim mówić.
2 Senator.  Zmieniają się ludzie.
Był czas, gdy smutek odludkiem go zrobił;
Ten sam czas dzisiaj, przyjażniejszą ręką
Starą mu jego wracając pomyślność,
Może mu stary powrócił charakter.
Cobądź wypadnie, prowadź nas do niego.