Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zanim konieczność gwałtem mnie wypędzi!
O, jak szczęśliwsza samotność uboga
Nad tłum przyjaciół groźniejszych od wroga!
Myśl o mym panu serce mi zakrwawia (wychodzi).
Tymon.  Sam siebie krzywdzisz, wartość twą poniżasz.
Przyjmij ten drobny przyjaźni zadatek.
2 Pan.  Przyjmuję, panie, z wdzięcznością bez granic.
3 Pan.  To czysta dusza wspaniałomyślności!
Tymon.  A teraz sobie przypominam, panie,
Żeś wczora chwalił mojego gniadosza;
Racz więc go przyjąć, gdy ci tak do serca.
2 Pan.  O, co do tego, panie, racz przebaczyć —
Tymon.  Możesz za słowo wziąć mnie bez skrupułu;
Wiem, co kto chwali, pragnąłby posiadać;
Moich przyjaciół życzenia są moje;
Wierz memu słowu. — Odwiedzę was wkrótce.
Wszyscy.  Nigdy milszego nie ujrzymy gościa.
Tymon.  Tak mi każdego z was drogi jest widok,
Że nigdy dosyć dać nie jestem w stanie;
Gdybym królestwa miał na me rozkazy,
Mym przyjaciołom rozdałbym je chętnie. —
Jesteś żołnierzem, mój Alcybiadesie,
A więc bez grosza; to ci się należy
Prawem jałmużny, bo twoja dziedzina
Pośród umarłych; wszystkie twoje ziemie
Są placem boju.
Alcybiad.  Leżą też odłogiem.
1 Pan.  Tak ci jesteśmy wdzięczni —
Tymon.  Ja wam równie.
2 Pan.  A miłość nasza —
Tymon.  Równa mojej dla was.
Hej! więcej światła!
1 Pan.  Niech szczęście bez granic,
Honor, Fortuna, strzegą cię, Tymonie!
Tymon.  Zawsze gotowy służyć przyjaciołom.

(Wychodzą: Alcybiades, Panowie i t. d.).

Apemant.  Co za harmider! jakie nóg wierzganie!
Lecz mi się zdaje, że te wszystkie nogi