Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   285   —

Wśród tłumów ludu opowiedz twe dzieje,
Opowiedz żony twej stratę na morzu;
Twoje i córki twej smutne koleje
Słuchaczom w żywych odmaluj kolorach.
Spełń me rozkazy, a ja cię w nagrodę,
Na łuk mój srebrny! do szczęścia powiodę.
Obudź się teraz i sen twój opowiedz (znika Dyana).
Perykles.  Srebrna bogini, niebieska Dyano!
Spełnię rozkazy twoje. Helikanus!

(Wchodzą: Lizymach, Helikanus, Maryna).

Myśla mą było do Tarsu żeglować,
Niegościnnego skarcić tam Kleona;
Ale wprzód inną spełnić muszę służbę;
A więc skierujcie żagle do Efezu.
(Do Helikana). Niebawem powiem ci moje powody.
(Do Lizymacha). Czy mi pozwolisz, panie, na twych brzegach
Za nasze złoto porobić zapasy,
Których nasz statek może potrzebować?
Lizymach.  Z całego serca. W murach mego miasta
I ja też prośbę do ciebie zaniosę.
Perykles.  Wszystko otrzymasz, choćbyś nawet prosił
O rękę córki mojej, bo słyszałem,
Żeś jej dowody twej dał szlachetności.
Lizymach.  Daj mi twą rękę, panie.
Perykles.  Idźmy, córko. (Wychodzą).

(Wchodzi Gower, przed świątynią Dyany w Efezie).

Gower.  Już się ostatnie ziarnka piasku sieją,
Za chwilę usta moje oniemieją.
Na jeden jeszcze dowód swej przyjaźni
Niech każdy słuchacz raczy w wyobraźni
Patrzeć na święta i wesołe sceny,
Któremi wita rządca Mityleny
Swojego gościa. Na zasług podziękę
Pięknej Maryny król daje mu rękę,
Lecz uroczyste zwleczone wesele,
Póki nie spełni w efeskim kościele
Woli Dyany. Już król fale porze;
Niechaj szerokie nie straszy was morze;