Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   258   —

Maryna wszystkie odbiera pochwały,
Jak dług należny nie jak dar wspaniały.
Chwałą Maryny zaciemnione jasną
Wszystkie przymioty Filoteny gasną.
Tak, że w ostatku małżonka Kleona,
Zazdrości ogniem nad miarę palona,
Łotra znalazła, co za jej rozkazem
Wszystko ma skończyć zbrodniczem żelazem,
By choć na grobie Maryny jej dziecię
W blasku bez cienia zajaśniało przecie.
By tem łatwiejsze były zbrodni dzieła,
Już Lichoryda w swym grobie spoczęła,
A Dyoniza znalazła człowieka,
Którego sztylet na znak tylko czeka.
Co dalej będzie, zamilczam przed wami,
Za chwilę wszystko zobaczycie sami.
Ja tylko w rymów kulawych ramocie
Chciałem o czasu uprzedzić was locie;
Lecz i w tym nawet omdleję zapędzie,
Gdy mi pomocą wasza myśl nie będzie.
Więc Dyonizę na scenie ujrzycie
Z zbójcą kupionym na Maryny życie (wychodzi).


SCENA I.
Tarsus. Otwarty plac w blizkości morskiego wybrzeża.
(Wchodzą: Dyoniza i Leonin).

Dyoniza.  Przysiągłeś, wiernie dotrzymaj przysięgi;
Twój cios pokryje wieczna tajemnica.
Nicbyś nie zdołał łatwiej, prędzej zrobić,
Coby ci równą mogło przynieść korzyść.
Niechaj sumienie, zimny ten towarzysz,
Niecąc miłości ogień w twojem łonie,
Głupich zarazem nie budzi skrupułów;
Niech litość, którą i kobiety gardzą,
Niewcześnie serca twojego nie miękczy,
Lecz bądź żołnierzem w przedsięwzięciu stałym.