Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   235   —

Dzięki mu za to! Za nawę rozbitą
Zwrot mi tej zbroi płacą jest sowitą.
1 Rybak.  Co chcesz powiedzieć, panie?
Perykles.  Przyjacielu,
Chcę was o zbroję tę kosztowną prosić,
Bo jak ze znaku tego wnosić mogę,
Tarczą wielkiego była niegdyś króla,
Który mnie kochał; dla jego miłości
Chciałbym ją zabrać jak drogą pamiątkę;
Prosiłbym potem, byście mnie powiedli
Na dwór, gdzie pragnę, zbroją tą odziany,
Wystąpić w innych rycerzy orszaku,
A jeśli uśmiech fortuny tem zyszczę,
Z dziś zaciągniętych długów się uiszczę.
1 Rybak.  Chcesz dla urodnej pani turniejować?
Perykles.  Chcę moje cnoty pokazać rycerskie.

1 Rybak.  To weźże ją sobie, a daj ci z nią Panie Boże szczęście!
2 Rybak.  Ale słuchaj, przyjacielu, myśmy uszyli ci tę szatę w twardym surowego morza warsztacie, a były przy tej robocie pewne kłopoty i niedogodności. Spodziewam się, panie, że jeśli urośniesz, przypomnisz sobie, komu co winieneś.

Perykles.  Że nie zapomnę, możecie mi wierzyć.
Dzięki wam jestem w stal teraz odziany,
A mimo całej morza złośliwości,
Klejnot ten na mem trzyma się ramieniu.
Godnego ciebie dosiądę rumaka,
Który rozkosznem swoich nóg zbieraniem
Zachwyci wszystkich widzów swoich oczy;
Jeszcze mi tylko dwóch brak nagolennic.

2 Rybak.  Znajdziemy na to lekarstwo; dam ci moją najlepszą sukmanę, abyś sobie z niej zrobił parę nagolenników, a potem sam cię poprowadzę do dworu.

Perykles.  Więc idźmy! Honor hasło me jedyne;
Dzisiaj urosnę lub na zawsze zginę. (Wychodzą).