Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pół tylko drogi uszło me proroctwo,
Bo i te mury, dziś jeszcze tak dumne,
Bo i te wieże chmury trącające,
Swe muszą własne pocałować nogi.
Hektor.  Nie chcę ci wierzyć. Jeszcze stoją całe,
A niech mi wolno będzie dodać skromnie,
Za każdy kamyk z murów tych wypadły
Krwi greckiej kropla musi wprzód zapłacić.
Czas wszystko wieńczy; stary wspólny sędzia,
Czas, w swojej porze, wszystko to rozstrzygnie.
Ulisses.  A więc zostawmy wszystko to czasowi,
A teraz, dzielny, szlachetny Hektorze,
Witaj! Po królu i mnie racz odwiedzić,
Na chwilę gościem mego bądź namiotu.
Achilles.  Ja cię uprzedzić muszę, Ulissesie.
Hektorze, oczy me tobą napasłem,
Wszystkie twe członki uważną źrenicą
Bacznie zmierzyłem.
Hektor.  Czy to jest Achilles?
Achilles.  Jestem Achilles.
Hektor.  Stań, proszę, na chwilę,
Niech ci się przyjrzę.
Achilles.  Napatrz się do sytu.
Hektor.  Widziałem dosyć.
Achilles.  Nazbyt się spieszyłeś;
Ja, po raz drugi, jakbym cię chciał kupić,
Członek po członku wezmę na uwagę.
Hektor.  Chcesz mnie jak książkę zabawną przeczytać;
Jest we mnie więcej, niż możesz zrozumieć.
Czemuś łakomy wzrok we mnie utopił?
Achilles.  Powiedz mi, Boże, w której ciała części
Zabić go mogę; tu, tam, czy gdzieindziej?
Abym miejscowe imię mógł dać ranie,
Pokazać wyłom, przez który uleci
Duch jego wielki. Odpowiedz mi, Boże!
Hektor.  Byłoby krzywdą bogom, dumny mężu,
Dać ci odpowiedź na takie pytanie.
Czy sądem twoim, tak ci łatwo będzie