Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obywatel.  Tu właśnie, przed tobą.
Koryolan.  Przyjmij me dzięki za dobrą usługę.

(Wychodzi Obywatel).

O świecie, jakże ślizkie twoje drogi!
Dwaj przyjaciele ślubni, którzy, zda się,
W dwóch piersiach jedno tylko serce noszą,
Dzielą dom, łoże, uczty i zabawy,
I jak bliźnięta żyją nierozdzielni,
Godzina potem, kłócą się o szeląg,
I wieczna odtąd dzieli ich nienawiść.
To wrogi znowu dwa nieprzejednane,
Knujące spiski wśród nocy bezsennych,
Jakby się zdradą podejść, jak się pojmać,
Nagle, dla przyczyn niewartych łupiny,
Przyjaźń kojarzą, dzieci swoje żenią.
Tak ja, rodzinne miasto nienawidzę,
Przenoszę miłość na wrogów mych miasto.
Wejdę — jeżeli życie mi odbierze,
Wymierzy tylko świętą sprawiedliwość,
Gdy przyjmie, ziemi jego będę służył (wychodzi).


SCENA V.
Ancyum. Przysionek w domu Aufidiusza.
(Muzyka za sceną. — Wchodzi Sługa).

1 Sługa.  Wina! wina! wina! A cóż to za służba! Zdaje się, że wszyscy nasi ludzi posnęli.

(Wychodzi. — Wchodzi drugi Sługa).

2 Sługa.  Gdzie Kotus? Pan go woła. Kotus!

(Wchodzi Koryolan).

Koryolan.  Gmach piękny! Uczta wyśmienicie pachnie;
Lecz nie wyglądam na uczty tej gościa.

(Wraca pierwszy Sługa).

1 Sługa.  Czego potrzebujesz, przyjacielu? Skąd jesteś? Niema tu dla ciebie miejsca! Wynoś się stąd, jeśli łaska!

Koryolan.  Nie zasłużyłem na lepsze przyjęcie,
Ja, Koryolan. (Wraca drugi Sługa).