Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   77   —

Niech tłum spokojny zalega świątynie,
A krzyku wojny nie słyszą ulice!
1 Senator.  Amen.
Menen.  Modlitwa piękna i szlachetna.

(Wchodzą: Edyl i Obywatele).

Sycyn.  Przybliż się, ludu!
Edyl.  Słuchajcie trybunów!
Mości panowie, spokój, uciszcie się!
Koryolan.  O głos upraszam.
Dwaj Trybuni.  Masz głos; więc słuchamy.
Koryolan.  Czy się obecnie skończy cała sprawa,
I czy stanowczy dziś zapadnie wyrok?
Sycyn.  Odpowiedz naprzód, czyli się poddajesz
Woli narodu, uznajesz trybunów,
Czy jesteś gotów z posłuszeństwem przyjąć
Karę prawami ludu stanowioną
Przeciw występkom, które ci dowiedziem?
Koryolan.  Jestem gotowy!
Menen.  Słyszycie? gotowy!
Zważcie zasługi, które w wojnie oddał,
Myślcie o ranach, co na jego ciele
Są jakby groby na świętym cmentarzu.
Koryolan.  Draśnięcie ciernia — śmiechem mówić o nich.
Menen.  Rozważcie potem, że to stary żołnierz,
Obywatelskiej wymowy nieświadom;
Gdy mu się jakie szorstkie wymknie słowo,
Nie bierzcie tego za znak nienawiści,
Ale za skutek żołnierskiej natury.
Kominiusz.  Dość tego, skończmy!
Koryolan.  Dla jakich powodów,
Gdyście mi dali konsularską godność,
Godzinę później chcecie mnie zbezcześcić,
I odbieracie, coście sami dali?
Sycyn.  Odpowiedz wprzódy na nasze pytanie!
Koryolan.  Prawda, to moja powinność, więc słucham!
Sycyn.  Więc cię oskarżam, że myślą twą było
Obalić wszystkie prawne Rzymu władze,
A zostać miasta naszego tyranem.