Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   57   —

A w ustach język mieliście jedynie,
Żeby głosować wbrew rozsądku radom?
Sycyn.  Często proszącym nie daliście głosu,
Dziś go dajecie temu, co nie prosi,
Ale z was szydzi.
3 Obyw.  Nie jest potwierdzony;
Jeszcze możemy wybór nasz odmienić.
2 Obyw.  I odmienimy. Ja sam z mojej strony
Mam pięćset głosów jednej ze mną myśli.
1 Obyw.  Ja mam ich tysiąc, nie licząc przyjaciół.
Brutus.  Idźcież powiedzieć waszym przyjaciołom,
Że mąż, któremu władzę dali w ręce,
Wydrze im wolność, będzie jak psa cenił,
Którego w domu chowają, by szczekał,
A biją, kiedy szczeka.
Sycyn.  Niech się zbiorą
I głupi wybór niechaj odwołają,
Jak radzi rozum. Na myśl im przywiedźcie
Jego nienawiść ku wam, jego dumę;
Nie przepomnijcie o tem, z jaką wzgardą
Skromne ubranie kandydata nosił,
Ile szyderstwa w jego prośbie było.
Mówcie, że pamięć na dawne zasługi
Była powodem, żeście nie spostrzegli,
Jak lekkomyślnie, a jak pogardliwie,
Wierny swej starej ku wam nienawiści,
Lud zgromadzony śmiał dzisiaj traktować.
Brutus.  Na nas, trybunów, zwalcie całą winę,
Mówcie, że wszystkich użyliśmy środków,
Aby was zmusić do tego wyboru.
Sycyn.  Że wybór naszym był raczej rozkazem,
Niż uczuć waszych rzeczywistych skutkiem;
Że myśli wasze, zbytnio tem zajęte,
Coście musieli, a nie co powinni,
Na wspak uczuciom przystać wam kazały
Na jego wybór. Zwalcie na nas wszystko.
Brutus.  Nie oszczędzajcie nas wcale, powiedzcie,
Żeśmy wam w długich przekładali mowach,