Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   219   —

Z tobą jedynie serce me wojuje! —
Idź, powiedz wojsku, niechaj się rozprószy;
Byłem się na tej pomścił czarownicy,
Umrę spokojny — niechaj się rozprószy!

(Wychodzi Skarus).

Słońce, już wschodu twego nie zobaczę!
Tu się z Antonim rozstaje fortuna,
Tu się żegnamy po raz już ostatni!
Na toż mi przyszło! Serca, co niedawno
U stóp się moich jak kundle czołgały,
Dla których szczęściem me było spojrzenie,
Wszystkie swe teraz wonie i balsamy
Do kwitnącego poniosły Cezara,
A dąb, pod cieniem którego urosły,
Stoi dziś nagi i z kory odarty!
Jestem zdradzony! Sroga czarownico,
Fałszywa duszo, na której skinienie
Staczałem bitwy, pokój zawierałem,
A której łono było mi koroną,
Ostatnim wszystkich moich czynów celem,
Ty mnie powiodłaś, okrutna cyganko,
Słów twoich czarem w przepaść zatracenia!
Eros! (Wchodzi Kleopatra).
O precz stąd, precz stąd, ty zwodnico!
Kleopatra.  Co? pan mój gniewny przeciw swej kochance?
Antoniusz.  Precz! Albo dam ci, na co zasłużyłaś
I ujmę blasku tryumfom Cezara.
Niech cię jak brankę, pociągnie do Rzymu,
Krzykliwej tłuszczy wystawi na widok!
Płci twojej hańbo, idź za jego wozem,
Potem, jak zwierzę potworne i dzikie
Bądź widowiskiem pospólstwu i dzieciom!
Ostrym paznogciem cierpliwa Oktawia
Twarz niech twą orze! (Wychodzi Kleopatra).
Dobrze, żeś zniknęła,
Jeśli dla ciebie dobrze, abyś żyła;
Choć lepiej, gdybyś z mej zginęła ręki,
Bo wściekłość moja jednąby cię śmiercią