Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   206   —

Z potrójną siłą serca i oddechu.
W mojego szczęścia pogodnych godzinach
Żartem kupował życie zwyciężony;
Dziś zatnę zęby i poślę do piekła,
Kto się odważy drogę mi zastąpić. —
Noc jeszcze jedną przepędźmy wesoło;
Przywołaj moich posmutniałych wodzów,
Raz jeszcze winem napełń nam puhary,
Bądźmy głuchymi na północny zegar!
Kleopatra.  Dziś właśnie moich urodzin rocznica,
Myślałam, że ją będę cicho święcić,
Ale gdy pan mój jest znów Antoniuszem,
I ja też znowu Kleopatrą będę.
Antoniusz.  Jeszcze nam wrócą stare, dobre czasy.
Kleopatra.  Do mego pana wołaj wszystkich wodzów.
Antoniusz.  Przemówię do nich, a nocy tej wino
Rzeką wytryskać musi przez ich szramy. —
Idźmy, królowo! Jest jeszcze krew we mnie.
Śmierć się pokocha we mnie w pierwszej bitwie,
Z jej kosą będę o pierwszeństwo walczył.

(Wychodzą: Antoniusz, Kleopatra i Służba).

Enobarb.  Chce teraz światło błyskawicy przyćmić!
Wściec się, jest niby strach strachem wypędzać;
Wtedy i gołąb’ będzie strusia dziobał.
Widzę, że zawsze serce mego pana
Siły nabiera kosztem jego mózgu.
Lecz męstwo, które karmi się rozumem,
Pożera także oręż, którym walczy.
Wynajdę sposób, jakby go opuścić.

(Wychodzi).