Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   186   —

Ledwo, że raczył wzmiankę o mnie zrobić;
Gdy go konieczność chwalić mnie zmusiła,
Robił to w sposób zimny, wymuszony,
Jakby pod miarę; gdy była sposobność.
Zamiast wylanej i otwartej mowy,
Przez zęby tyko wątłe cedził słówka.
Oktawia.  Dobry mój panie, nie wierz wszystkim wieściom,
Lub, jeśli wierzysz, nie bierz ich do serca.
Gdy do rozbratu przyjdzie między wami,
Gdzie nieszczęśliwsza ode mnie kobieta?
Z mojej modlitwy bogi będą szydzić,
Bo gdy zawołam: „Brońcie mego męża!“
Odwołam prośbę, kiedy równie głośno
Powtórzę później: „Brońcie mego brata!“
Zwycięstwo bratu! zwycięstwo mężowi!
Druga modlitwa z pierwszą toczy wojnę,
I niema środka w dwóch ostatecznościach.
Antoniusz.  Dobra Oktawio, skłoń tam twoją miłość,
Gdzie znajdziesz większą chęć jej zachowania.
Gdy stracę honor, wszystko utraciłem;
Lepiej, ażebym nigdy twoim nie był,
Niż twoim został z honoru odarty.
Bądź, skoro pragniesz, naszą pośredniczką,
A ja tymczasem pułki me zgromadzę,
Zdolne twojego brata wstrzymać wybuch.
Śpiesz się; jak widzisz wolę twą spełniłem.
Oktawia.  Dzięki ci, panie! Niech Jowisz potężny,
Niech mi pozwoli, mnie, słabej niewieście,
Przywrócić dawną przyjaźń między wami!
Bo wojna wasza to jest świata rozpad,
Który trupami trzeba będzie zasuć.
Antoniusz.  Skoro odkryjesz, gdzie złego początek,
Tam gniew twój obróć; błędy bowiem nasze
Tak ważyć równo nie mogą na szali,
By z nimi w jedną albo drugą stronę
Twoja się miłość nie mogła przechylić.
Do twej podróży wybierz sama orszak,
Wszystko na twoje gotowe rozkazy. (Wychodzą).