Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   165   —

Wróżb.  Z tobą tylko jednym.
Z Cezarem zawsze i w każdą grę przegrasz,
Bo szczęście jego, wbrew wszystkim rachubom,
Wolą przeznaczeń, zawsze cię pobije;
Blask twój blednieje tam, gdzie Cezar świeci;
Twój duch, powtarzam, gdy przy jego duchu,
Kierować tobą z przestrachu nie może;
Zdała od niego wielki jest i dzielny.
Antoniusz.  Idź i przywołaj do mnie Wentydyusza.

(Wychodzi Wróżbiarz).

Bez zwłoki muszę do Partyi go wysłać. —
Niewiem, z przypadku, czy mocą swej sztuki,
Powiedział prawdę: i kostki mu służą;
W naszych zabawach moja umiejętność
Przy jego szczęściu na nic się nie przyda;
Gdy ciągniem losy, los jego wygrywa;
Jego koguty moje pobijają,
Choć moim wszystko zdawało się sprzyjać;
Jego przepiórka, choć słabsza, zwycięża.
Tak jest, co prędzej do Egiptu śpieszę;
Choć tu pojąłem żonę dla pokoju,
Na wschodzie tylko rozkosz moja leży.

(Wchodzi Wentydyusz).

Do Partyi musisz śpieszyć, Wentydyuszu;
Chodź tylko, rozkaz znajdziesz już gotowy.

(Wychodzą).


SCENA IV.
Rzym. — Ulica.
(Wchodzą: Lepidus, Mecenas, Ayryppa).

Lepidus.  Tylko się, proszę, nie kłopoczcie więcej,
Lecz za waszymi śpieszcie dowódzcami.
Agryppa.  Na pożegnanie raz jeszcze ostatni
Antoniusz pobiegł uściskać Oktawię,
Potem ruszamy.
Lepidus.  Bywajcież mi zdrowi,
Aż was zobaczę w żołnierskim przyborze,