Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   145   —

Możesz odjechać. Bodaj ci w tej ziemi
Nie dozwoliła nigdy nogi stawić!
Lecz niech nie mówi, że ja cię wstrzymuję;
Nie mam nad tobą władzy; dla niej żyjesz.
Antoniusz.  Bóg wie najlepiej —
Kleopatra.  Nie było królowej
Jak ja zdradzonej; jednak od początku
Widziałam zdradę.
Antoniusz.  Droga Kleopatro —
Kleopatra.  Jak mogłam myśleć, że mi będziesz wierny,
Choć przysięgami wstrząsałeś tron bogów,
Gdyś twojej Fulwii. nie dotrzymał wiary?
Co za szaleństwo, tak się dać uwikłać
Ślubom na ustach tylko urodzonym,
A w samej chwili przysięgi zerwanym!
Antoniusz.  Droga królowo —
Kleopatra.  Nie szukaj pozorów;
Wręcz mnie pożegnaj i wracaj do Rzymu.
Kiedyś mnie błagał, by w Egipcie zostać,
Wtedy to była do tkliwych słów pora!
Nie było wtedy wzmianki o odjeździe,
W oczach, na ustach, wieczność była wszędzie!
Niebieska radość na oczach nam siadła,
Najlichsza nawet istot naszych cząstka
Zdała się zdradzać niebieski początek.
Tak jest i teraz, albo ty, Antoni,
Największy żołnierz na szerokim świecie,
Na największego zmieniłeś się kłamcę.
Antoniusz.  Pani —
Kleopatra.  O, czemu siły twojej nie mam,
Aby ci dowieść, że jest i w Egipcie
Potężne serce!
Antoniusz.  Słuchaj mnie, królowo:
Twarda konieczność na chwilę mnie woła
Ku innym stronom, serce — tu zostaje.
Włochy się palą wewnętrzną rozterką,
Sextus Pompejusz zbliża się do Rzymu;
Równa potęga dwóch domowych stronnictw