Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   117   —

Czy słyszysz? (Nowe okrzyki).
Menen.  Dobre, dobre to nowiny.
Czas i mnie spieszyć na matron spotkanie.
Jedna Wolumnia warta pełne miasto
Szlachty, konsulów, albo senatorów,
A całe lądy i morza trybunów
Tobie podobnych. Zapewneście dzisiaj
Dobre modlitwy zanieśli do nieba;
Ranobym nie dał jednego szeląga
Za jakie dziesięć tysięcy gardł waszych.

(Okrzyki za sceną).

Ha, co za radość! (Krzyki i muzyka).
Sycyn.  Za twoje nowiny
Niech Bóg ci naprzód zapłaci, a potem
My ci dziękujem.
Posłaniec.  O, wszyscy zarówno
Mamy powody składać dziękczynienia.
Sycyn.  Jak stąd daleko?
Posłaniec.  Prawie w miasta bramach.
Sycyn.  Więc idźmy wspólne powiększyć wesele.

(Matrony w towarzystwie Senatorów, Patrycyuszów i Ludu przeciągają przez scenę).

1 Senator.  Patrzcie, to Rzymu naszego patronka!
Zbierzcie lud cały, a bogom dziękujcie,
Palcie sobótki, rzucajcie im kwiaty,
Witajcie matkę, odkrzyczcie wygnanie,
„Niech żyją nasze matrony!“ wołajcie.
Wszyscy. Nasze matrony niech żyją! niech żyją!

(Wychodzą przy odgłosie, trąb i bębnów).


SCENA V.
Ancyum. Plac publiczny.
(Wchodzi Tullus Auftdiusz z Orszakiem).

Aufidiusz.  Idź, uprzedź panów Radę, że przybyłem.
Wręcz im to pismo, a po odczytaniu
Niechaj się wszyscy zgromadzą na rynku,