Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   93   —

2 Sługa.  Ba, ba! między kolegami i przyjaciółmi można powiedzieć, że był zawsze dla niego za twardy. Z jego własnych ust to słyszałem.
1 Sługa.  Był dla niego zawsze za twardy, to czysta prawda, niema co w bawełnę owijać. Pod Koryolami posiekał go na zrazy.
2 Sługa.  A gdyby był łakomy na ludzkie mięso, mógłby go tam usmażyć i zjeść.
1 Sługa.  Ale praw nam twoje nowiny. Coż dalej?
3 Sługa.  Tak go tam przyjęto, jakgdyby był synem i dziedzicem Marsa. Posadzili go na pierwszem miejscu przy stole. Żaden senator nie zrobił mu pytania, żeby nie odsłonił wprzód łysiny; nawet nasz wódz traktuje go jak kochankę; dotyka go palcami, jakby jakich relikwi, a na każde jego słowo oczy białkiem przewraca. Ale co najważniejsza nowina, nasz wódz na dwoje rozcięty, i jest tylko połową tego, czem był wczoraj, bo drugi drugą wziął połowę na prośby i za zgodą całego stołu. Pójdzie, jak powiada, targać za uszy odźwiernego bram rzymskich. Wykosi wszystko przed sobą i zostawi tylko gołą ziemię.
2 Sługa.  A myślę, że jeśli kto, to on dotrzymać może takiej obietnicy.
3 Sługa.  Dotrzymać? Możesz być pewny, że dotrzyma. Bo widzisz, kolego, on ma tylu przyjaciół co i nieprzyjaciół, tylko że przyjaciele, kolego, że tak powiem, nie śmią, uważaj tylko, kolego, pokazać, jak to mówią, że są jego przyjaciółmi, dopóki jest w defekacyi —
1 Sługa.  Defekacyi? Co się to znaczy?
3 Sługa.  Ale jak tylko zobaczą, kolego, że znowu podniósł grzebień, a krew mu nie ostygła, to znowu z jam powyłażą, jak króliki po deszczu, i dopieroż zaczną z nim hulać.
1 Sługa.  A kiedyż się to zacznie?
3 Sługa.  Jutro, dziś, natychmiast. Bębny uderzą popołudniu; to należy, że tak powiem, do ich uczty i odbędzie się, nim sobie gęby obetrą.
2 Sługa.  Będzie więc znowu harmider na ziemi, bo to ten po-