Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Malcolm.  Na tym kamieniu szablę twoją naostrz;
Żal na gniew przemieii, serca nie przytępiaj,
Rozwściekl je raczej!
Macduff.   Jażbym grał oczyma
Rolę kobiety, językiem junaka?
Lecz, dobry Boże, znieś wszelkie przewłoki,
Tego szatana Szkocyi i mnie postaw
Twarz w twarz, na długość mojego oręża,
A jeśli ujdzie, to i ty mu przebacz!
Malcolm.  To męża słowo. Więc śpieszmy się teraz
Pożegnać króla; wszystko już gotowe;
Macbeth już dojrzał, ażeby go strząsnąć;
Przygotowało niebo swe narzędzia.
Idźmy, gdzie z zemstą pociecha zawita:
Po długiej nocy wkońcu ranek świta. (Wychodzą).


AKT PIĄTY.
SCENA I.
Dunsinane. Pokój w zamku.
(Wchodzą: Doktor i Dama, pałacowa).

Doktor.  Dwie nocy z tobą czuwałem, ale nie mogłem sprawdzić twojego opowiadania. Kiedy przechodziła się po raz ostatni?
Dama.  Od czasu jak J. K. Mość wyciągnął w pole, widziałam, jak wstała z łóżka, zarzuciła na siebie nocną odzież, otworzyła komnatę, wzięła papier, złożyła, napisała list i odczytała, a zapieczętowawszy go, wróciła do łóżka, wszystko w śnie najgłębszym.
Doktor.  Wielki nieład natury! Korzystać ze snu dobrodziejstwa, a razem dopełniać funkcye czuwania! W tym śnie niespokojnym, prócz przechadzki i innych czynności, czy słyszałaś ją kiedykolwiek mówiącą?
Dama.  Słyszałam rzeczy, których nie chcę po niej powtórzyć.