Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 5.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A na manewrach tak zna się jak szwaczka.
Porządku bitwy z książek się nauczył;
Teorya, którą lada mowny rzecznik
Może wykładać; jego też wojskowość
Czczą jest gawędą. A ja, którym walczył
Pod jego okiem na Cyprze i Rodus,
Po chrześcijańskich i pogańskich ziemiach,
Jak stara nawa muszę w tyle zostać,
Muszę ustąpić temu kupczykowi!
On porucznikiem, a ja, co za łaska!
Jego murzyńskiej mości ot, chorążym!
Roderigo.  Wolałbym raczej jego być oprawcą.
Jago.  Niema lekarstwa; to jest klątwa służby.
Awans zależy od wpływu i łaski
Nie od starszeństwa, jak dawniej bywało,
Gdy drugi miejsce pierwszego dziedziczył.
Sam teraz osądź, czyli mam powody
Murzyna kochać.
Roderigo.  A po cóż z nim płyniesz?
Jago.  Mój Roderigo, niech cię to nie dziwi:
Idę z nim tylko w nadziei odwetu.
Toćże nie każdy panem może zostać,
I pan nie każdy wierne sługi znaleźć.
Czasem zobaczysz pokornego głupca,
Który w niewoli własnej zakochany
Czas swój marnuje, niby osieł pański,
Za lichą strawę; na starość — idź z torbą!
Daj mi batogi tym głupcom uczciwym!
Są inni, biegli w wszystkich formach służby,
Którzy dla siebie baczne strzegą serca,
A łudząc panów usługi pozorem,
Tuczą się na nich; podszywszy kieszenie,
Żyją swobodnie. Tacy mają duszę,
Do takich rzędu ja się także liczę.
Bo tak jest pewna jak to, żeś Rodrygo,
Będąc Murzynem, nie chciałbym być Jagiem.
Idąc z nim, z sobą tylko samym idę;
Niebo mi świadkiem, nie, nie dla miłości,