Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   84   —

Królowa.  O, co za krwawy, co za czyn okrutny!
Hamlet.  Krwawy, i prawie tak zły, dobra matko,
Jak zabić króla, brata jego pojąć.
Królowa.  Jak zabić króla?
Hamlet.  To me słowa, pani.
(Do Polon.) Śpij, nędzny głupcze, bezwstydny, ciekawy!
Za coś lepszego wziąłem cię; co robić?
Widzisz, że szkodzi gorliwości zbytek. —
Rąk nie załamuj, uspokój się, usiądź,
Bo chcę ci złamać serce, a potrafię,
Jeśli jak inne z gliny ulepione,
Przyzwyczajeniem grzesznem nie stwardniało,
I nie zamknięte wszelkiemu uczuciu.
Królowa.  Com ja zrobiła, że śmiesz twym językiem
Tak mnie okrutnie chłostać?
Hamlet.  Czyn tak straszny,
Że wstydu wszelki zaciera rumieniec,
Cnocie obłudy nadaje znamiona,
Na miejsce róży niewinnej miłości
Jątrzącą ranę wypieka na czole;
Czyn, który śluby przemienia małżeńskie
W puste, fałszywe przysięgi szulera,
Wydziera duszę z ciała świętych umów,
Zmienia religię w lichych słów ramotę!
Oblicze nieba ogniem się czerwieni,
A ziemi ogrom, jakby na dzień sądny,
Na czynu tego straszny widok mdleje!
Królowa.  Cóż to za czyn jest, który już na wstępie
Tak głośno ryczy i tak piorunuje?
Hamlet.  Patrz na ten obraz, potem spójrz na tamten!
Czy widzisz? dwóch to braci wizerunki.
Patrz, co za urok na jednej siadł twarzy,
Czoło Jowisza, Hyperyona włosy,
A Marsa oko, królewskie i groźne,
Postawa bogów posła, Merkuryusza,
Gdy na szczyt góry niebotycznej spada;
Tak jest, to postać, na której bóg każdy
Zda się, że pieczęć cnót swoich wycisnął,