Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   55   —

Zostanąż przy tem rzemiośle, tylko dopóki głos nie zmutuje? Z czasem, gdy zostaną zwyczajnymi aktorami, co nastąpi wedle wszelkiego podobieństwa, jeśli nie mają innego sposobu do życia, nie powiedząż swoim dzisiejszym autorom, że im wyrządzili krzywdę, zmuszając ich deklamować na przekór rzemiosłu, które czekało ich w przyszłości?
Rozenkr.  Prawda. Z obu stron niemało było krzyków, a publiczność za grzech nie uważa podszczuwać ich do kłótni. Był nawet czas, w którym sztuka i grosza nie przynosiła, jeśli w niej aktor i poeta za czuby się nie brali.
Hamlet.  Czy być może?
Gildenst.  Niemało tam już było potrzaskanych czaszek.
Hamlet.  I dzieci górę wzięły?
Rozenkr.  Uniosły Herkulesa i jego brzemię[1].
Hamlet.  Nic w tem dziwnego, boć i stryj mój jest królem Danii, a ci, którzy za życia mojego ojca nosem na niego krzywili, płacą dwadzieścia, czterdzieści i sto dukatów za jeden malutki jego obrazek. Jest w tem coś nadprzyrodzonego; gdyby filozofia wytłómaczyć to mogła! (Odgłos trąb za sceną).
Gildenst.  Aktorowie przybyli.
Hamlet.  Panowie, witam was w Elsinorze. Dajcie mi dłonie, dalej! Są pewne zwyczaje i ceremonie, znamionujące uczciwe przyjęcie, niechże zachowam je z wami, aby moje obejście się z aktorami, które, zapowiadam z góry, będzie miało najwspanialsze pozory, nie zdało się wam gościnniejsze od waszego. Witam was! Ale mój stryj-ojciec i matka-stryjenka omylili się.
Gildenst.  W czem, drogi książę?
Hamlet.  Jestem szalony tylko, kiedy wieje od północy zachodu, ale z południowym wiatrem umiem rozróżnić sokoła od czajki. (Wchodzi Polonius).
Polonius.  Szczęść wam panie Boże, panowie!

Hamlet.  Czy słyszysz, Gildensternie, i ty także — przy każdem

  1. Aluzja do teatru Szekspira Globe, który miał za godło Herkulesa.