Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   34   —

Zbudzając myśli nad dusz naszych polot?
Powiedz dlaczego? Czego żądasz od nas?
Horacyo  Daje ci znaki, byś się z nim oddalił,
Jakgdyby pragnął zwierzyć tajemnice
Tobie jednemu.
Marcel.  Patrz, uprzejmym gestem
Chce cię pociągnąć w samotniejsze miejsce.
Lecz nie idź za nim!
Horacyo  (wstrzymując Hamleta). O nie, nie idź, książę!
Hamlet.  Tu nie chce mówić, więc muszę pójść za nim.
Horacyo.  Nie idź, mój książę!
Hamlet.  Czego mam się lękać?
Zycie me dla mnie od śpilki nie droższe,
A duszy mojej, jak on nieśmiertelnej,
Możeli szkodzić? Znów powtarza znaki —
Idę.
Horacyo.  Jeżeli nad brzeg cię pociągnie,
Na stromej skały czoło przepaściste,
Nad głębinami morza zawieszone,
A tam, straszniejszą przywdziewając postać,
Wszechwładztwo twemu wydrze rozumowi,
Popchnie w szaleństwo? Pomyśl o tem, książę:
Samo już miejsce, bez innych powodów,
Do człeka duszy myśl rozpaczy wciska,
Gdy widzi morze w niezmierzonej, głębi,
Ryk jego słyszy.
Hamlet.  Znów daje znaki. Idź! spieszę za tobą.
Marcel.  Nie pójdziesz, książę!
Hamlet.  Tylko zdala ręce!
Marcel.  Rozważ, nie pójdziesz! (Duch daje znak).
Hamlet.  Los mój na mnie woła,
Każdą najmniejszą ciała mego żyłkę,
Jak nemejskiego lwa nerwy natęża. (Duch daje znak).
Jeszcze raz wzywa; puśćcie mnie, panowie!

(Wyrywa się).

Na niebo, kto się z was dotknąć mnie waży,
Duchem go zrobię! Idź! śpieszę za tobą.

(Duch i Hamlet wychodzą).