Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   197   —

Król Lear.  Potężne bogi, co nad głową naszą
Tej grzmotnej burzy rozpalacie ognie,
Wynajdźcie teraz waszych nieprzyjaciół!
Drżyj podlezę, zbrodni którego tajonych
Sprawiedliwości chłosta nie dosięgła!
W ciemnościach nocy skryj się, krwawa ręko!
Krzywoprzysięzco, pozorny świętoszku,
Kryjący płaszczem cnoty kazirodztwo!
Drżyj, nikczemniku, co w mądrej obłudzie
Czyhałeś zdradnie na życie człowieka!
Tajemne zbrodnie, wystąpcie z kryjówek,
Tych strasznych woźnych błagajcie o litość!
Jam pokrzywdzony więcej niż krzywdziciel.
Kent.  Ach, z gołą głową! Łaskawy mój panie,
Uboga chata, o kilka stąd kroków,
Da ci przed burzą schronienie przyjazne.
Spocznij tam, ja zaś do twardszego domu
Od twardych głazów, z których zbudowany,
Raz jeszcze wrócę. Gdym o ciebie pytał
Przed chwilą, bram mi swych otworzyć nie chciał;
Lecz go do skąpej zmuszę gościnności.
Król Lear.  Rozum w mej głowie zaczyna się mącić.
Pójdź tu, mój chłopcze, powiedz, czy ci zimno?
I mnie też zimno. Gdzie jest ta lepianka?
Jak dziwną sztukę posiada konieczność!
Na skarb przemienia rzeczy najpodlejsze.
Gdzie jest lepianka? biedny mój błazenku,
Jeszcze jest kątek w sercu mojem, chłopcze,
Gdzie mieszka litość nad twojem cierpieniem.
Błazen  (śpiewa). Kto trochę sensu w głowie zachował,
Czy to deszcz szumi, czy to wiatr wieje,
Do swych się losów będzie stosował,
Choć każdej doby deszcz leje.
Król Lear.  To prawda, chłopcze. Prowadź mnie do chaty!

(Wychodzą: król. Lear i Kent).

Błazen.  Ta noc ochłodzić zdolna kortezanę.
Nim się oddalę, ogłoszę proroctwo:
Gdy ksiądz będzie słowami, nie przykładem uczył,